Rozmowy o różach
Marek Moch: U mnie róże w rozkwicie i w rozroście. Ispahan którego z lekka zachuchałem już odbił - w tym roku nie zakwitnie, ale jest zdrów i ma się dobrze. Ten drugi obok ciągle rośnie i kwitnie, oczywiście stare pędy pokładają się pod ciężarem liści i kwiatów, lecz wybiło już chyba 5 nowych, grubszych, całkiem prostych i do tego z ziemi. Oto efekt właściwego posadzenia! Zrobił się mały zagajniczek. To prawda, miałem wątpliwości, bo taką głębokość (10 cm) zalecał w sumie Pan ... i jeszcze jeden Szwed z Blekinge, na którego stronę natrafiłem w internecie (Raskarums Plantskola). Gdy wspomniałem o nim na stronie M. Sołtysa, oj byłem przekonywany przez jednego Pana, że to zbyt głęboko.
Blanche Moreau całkiem się pokłada pod ciężarem kwiatów, ona była w najgorszym stanie, pędy byłe cienkie, chyba zbyt długo była w doniczce w szkółce. Podobnie jest z Comte de Chambord, ma ich mniej, ale baaardzo duże. I też z Felicite Parmentier, choć ta leży trochę mniej. Właściwie to tylko Rose de Resht trzyma się prosto choć też cały czas pięknie kwitnie i Charles de Mills. Z tym ostatnim jest mały problem, bo jak Pan wie pierwsze kwiaty nie wyglądały na kwiaty ChdM, pojawiła się wątpliwość czy nie doszło do pomyłki w szkółce, czy to czasem nie Rosa Mundi względnie Camaieux, lecz chyba muszę poczekać. Zostały bowiem jeszcze, rozwijają się właśnie, 3 pąki i te są inne niż te pierwsze! Są ciemniejsze.
Byłbym bardzo zadowolony, gdyby się okazało, że to jednak Charles. Rosa Mundi i Camaieux są przepiękne, lecz nie mam za bardzo miejsca, a z Charlesa nie zrezygnuję. Ale gdyby to jednak nie był Charles, to dla tej na razie nieznajomej miejsce znajdę, a w ramach reklamacji dostanę jesienią stuprocentowego Charlesa ze szkółki. Poza tym jedna z internautek, z którą rozmawiałem na stronie M. Sołtysa o ChdM, zaproponowała mi że prześle mi sadzonkę Charlesa! To dzięki jej wpisom wybierając róże zdecydowałem się na Charlesa. Otóż róża tak, jak to galijki, wędruje sobie po ogrodzie za pomocą odrostów i ona takie ma. Wspomniał Pan w mailu, że to nie byłby zły pomysł. No ale jak piszę wyżej trzeba poczekać. Sama zaś propozycja była przemiła, przemiła. Obecnie obserwuję co dzień róże, zachwycam się kwiatami i nie "biegam" koło nich za bardzo po wpadce z Ispahanem, bo to przecież róże - są jak rycerskie córy! Piękne, lecz też silne. Dają mi naprawdę dużo radości.
Pozdrawiam.
(14 czerwca, 2016)
Marek Moch: Dzień Dobry. I już wszystko wiadomo. Róża kupiona jako Charles de Mills nie jest nią. Ze szkółki dostałem informację, że to może być Rosa gallica Versicolor (Rosa mundi). Doszło gdzieś do pomyłki u producenta przy oznaczaniu szczepionych róż... Miałem jeszcze nadzieję, bo tak jak Pan kiedyś wspomniał - pierwsze kwitnienie nie zawsze jest poprawne, kwiaty mogą mieć inny niezbyt poprawny kształt czy kolor. A tu rzeczywiście pierwsze kwiaty były do niczego niepodobne. Czekałem, bo zostały trzy rozwijające się pąki, dwa i jeden. Pojedynczy i jeden z dwóch zakwitły. Są już w pełni rozwinięte i wybarwione. Wydaje mi się, że to jednak Versicolor. Kwiaty są półpełne i duże, średnicy prawie 10 cm. Przesyłam zdjęcia. Czy mam rację?
Oczywiście nie zrezygnuję z Charlesa de Mills! Jak już pisałem, mam bardzo miłą propozycję od rosarianki poznanej na stronie M. Sołtysa. Mogę dostać od niej sadzonkę Charlesa, która powstała z rozłogów jej Charlesa (typowa cecha galijek). Ale co zrobić z Versicolor? Za bardzo mi się spodobała, nie oddam jej. I czy to faktycznie Versicolor?. Poza tym mam zamiar zrobić obwódki z bruczku wokół obu rabat, to wprowadzi spokój i pewną schludność, da efekt zakończenia prac, tym bardziej, że na rabatach rosną byliny, mają się przerastać, w dość naturalnym stylu. Obwódka byłaby wskazana wizualnie. Na większej rabacie muszę też wysypać parę miejsc zrębkami, mam tę starą dębinę, która miała być opałem, ale leży od wielu lat, może w którejś z firm ogrodniczych w moim mieście zrobią mi z tego zgrabne zrębki. Wtedy mógłbym chodzić po nich przy odchwaszczaniu. Ziemia na rabacie jest dość pulchna i teraz robię ślady, wgłębienia, chodząc bez ładu. Tak będę chodził po zrębkach, wysypię je tak, aby mieć dostęp do całej rabaty. Rabaty mają mieć dywan z bylin, mam tam fiołki, stokrotki, dąbrówkę ale też podbiał i wrotycz , maczki, jeżówki i margerytki i paru naturalnych pasażerów na gapę, lubię "chwasty", lubią je też owady, pszczoły, trzmiele, bzygi. Ale mimo to pewne rzeczy muszę wyrzucać, nie wszystkie dzikie rośliny można tolerować. A z brzegów nie sięgam do wszystkich jej części. Pomyślałem też, że mógłbym nią również wyściółkować ziemię wokół róż. Propozycja sadzonki Charlesa od Pani EM (rosarianka ze strony M. Sołtysa) jest - teraz, tzn. po przekwitnięciu, ale czy w takim okresie - bo to przecież pewnie będzie za 2, 3 tygodnie, mogę przesadzić Versicolor? Bo w jej miejsce pójdzie sadzonka Charlesa. O poprzednich Pana wpisach będę pisał za małą chwilę. Teraz tylko rozpisałem się o swoich sprawach. Ufff Pozdrawiam.
(18 czerwca, 2016)
Piotr Szustakiewicz: Dzień dobry.Tak, to zdecydowanie jest róża francuska "Versicolor". Zgadza się wybarwienie kwiatów (bardziej stonowane niż "Camayeux"), ale przede wszystkim widoczny doskonale kształt - "Versicolor" to półpełny z ilością płatków 9-16, natomiast "Camayeux" bardzo pełny czyli ponad 40 płatków (poniżej na zdjęciu dla porównania)...
Widoczne są też charakterystycznie dla "Camayeux" okrągłe pąki i to również dość ważna cecha rozróżniająca te dwie odmiany. Sama sprawa oznaczania róż bez nazwy, do prostych nie należy i nie zawsze same kwiaty, aby to poprawnie zrobić wystarczą. Mogą się one różnić w swoim kolorze, w wielkości i zapachu – w zależności od nasłonecznienia stanowiska, warunków pogodowych w danym sezonie i warunków glebowych. Natomiast ich kształt i ilośc płatków to cechy mniej podatne na zmiany. Podobnie za stałe czyli te które nie kłamią, można przyjąć liście (kształt, kolor, faktura) oraz pędy z kolcami. Także jeśli przytrafi nam się nam już taki przypadek, to starajmy się go rozpatrzyć w tych wszystkich aspektach, a nie skupiajmy uwagi tylko na kwiatach.
Mamy tu do czynienia z ewidentną pomyłką szkółki, która zdarzyła się choć nie powinna. Tłumaczenie, że róże kopane są późną jesienią, bez kwiatów i często liści, że zagony sąsiadują obok siebie, że pracownicy się pomylili – to nie powinno być 'zmartwieniem' klienta. To nie tylko chodzi o to, że tracimy pieniądze, ale przede wszystkim czas. Jednakże, zdarza mi się też otrzymywać takie inne róże niż zamawiane i potem przy eklamacji jeśli tylko widzę dobrą wolę ze strony sprzedawcy, aby sprawę rozpatrzyć na korzyść klienta (bo i przecież to nie moja wina) i dostaje mi się choć jedno słowo 'przepraszam', to oczywiście jestem w stanie to zrozumieć. Natomiast nie do przyjęcia jest odpowiedź ze szkółki z pretensjami jak to ja śmiem im głowę zawracać (a takie też mi się dostały). A poniżej aktualny przykład z mojego ogrodu, sprzed kliku dni. Jesienią 2013 roku, wraz z innymi różami nabyłem w znanej szkółce, Rosa alba "Königin von Danemark" (Booth, Anglia, 1829). W 2014 nie kwitła, jak i w 2015. W tym roku kwiatów było już bardzo dużo i zdecydowanie nie jest to ta odmiana, choć rzeczywiście Rosa alba. Kwiaty są średnicy 7 cm, czyli mniejsze, powinny być 10 cm. W kształcie podwójne do 25 płatków i w żaden sposób ćwierćrozetowe czy rozetowe (41+). Wszystko wskazuje na to, że jest to róża biała (wg niektórych źródeł mieszaniec Rosa alba) w odmianie "Céleste" (Francja, 1759 lub tez Holandia, c. 1739)...
Pół biedy, że nie mam skądinąd tej bardzo zacnej róży i jest w kolorze/rozmiarze jak KvD, więc nie muszę jej przesadzać. Ale straciłem dwa lata jak nic i teraz będą kolejne znowu takie z czekaniem na kwiaty. Oczywiście zachowałem paragon, który dołączyłem wraz ze zdjęciami do wysłanej reklamacji. Czekam na odpowiedź, bo i zależy mi bardzo, aby mieć w ogrodzie odmianę "Königin von Danemark".
Jednakże zupełnie czymś innym niż powyższe przypadki jest kupowanie róż (zwłaszcza wyhodowanych w ostatnich latach) w internecie, na kiermaszach lub targach, w cenie 1/2 tych sprzedawanych z licencją w szkółce. I potem zaczyna się na forach dopytywanie co też mi zakwitło. Napiszę wprost – takie przypadki nie zasługują na pomoc przy oznaczaniu. Plant Breeder's Rights (prawa własności hodowcy) powinny być szanowane, a sumienie ogrodnika czyste. Poza tym, jaka to radość z posiadania w ogrodzie takiej nieoznaczonej róży? Imię róży, jak żadnej innej rośliny, jest jej nieodłączną częścią. Parafrazując tu pana Szekspira - róża nazwana innym imieniem, nie pachnie już tak słodko :).
Sprawa wykonania stałej obwódki rabaty to oczywiście kwestia gustu, a o tych wiadomo – trudno dyskutować :). Ja przy tak małej rabacie dałbym raczej wąską kostkę i kolorystycznie niewyróżniającą się zbytnio na trawniku. Obok jest szeroki pas brukowanego podjazdu i z nim też to musi pozostawać w zgodzie. Na pewno z praktycznego punktu widzenia jest to dobre rozwiązanie, które zaoszczędzi czasu na docinanie brzegów trawnika, tego przylegającego bezpośrednio do rabaty. Problem wydaje się tu być tylko jeden, rabata jest teraz niżej niż trawnik, czyli trzeba dać kostkę brukową na tyle wysoką, aby dała się umocować trwale. Chyba, że byłaby jakaś podsypka cementowa, która z czasem związałaby całość. Albo też podniesie Pan poziom rabaty w strefie przy brzegach, co wydaje mi się naturalniejszym rozwiązaniem, podobnie jak i wysoka kostka. Ściółkowanie, zwłaszcza takie nie zmieniające pH gleby, jak najbardziej służy różom. Uwzględnić tylko trzeba kopcowanie krzewów na zimę i wiosną rozsypywanie ziemi, która będzie mieszać się ze ściółką i prowadzić do jej zanikania. Zrębki dębowe będą solidniejsze niż kora, ale nie mogą być zbyt duże, aby nie były tym co najbardziej będzie widoczne na rabacie. Jest tam również wiele bylin i cebulowych, których nie mogą całkowicie zakryć. I jeszcze jedna sprawa, ta struktura gleby jest jeszcze dość luźna po tym ubiegłorocznym bardzo solidnym przekopaniu w głąb i trzeba trochę czasu aby to się zespoliło. Może warto rozważyć zatem ściółkowanie do chodzenia po nim dopiero w przyszłym roku, bo być może w ogóle nie będzie potrzebne.
Ja ostatnie przesadzania róż, o ile muszę, to robię do końca maja. Potem już jest zbyt ciepło i duże zapotrzebowanie pędów na wodę, której niezbyt dobrze pracujące korzenie mogą nie nadążyć dostarczać. Poza wiosną, przesadzałem też różę jesienią, począwszy od początków października i tu też mam z tym związane dobre doświadczenia.
Pozdrawiam
(25 czerwca, 2016)