Nawet Karol Linneusz, klasyfikując w 1735 roku jako rodzaj roślin, popadł w liryczny nastrój dając imię Galanthus, od greckich słów gala (mleko) i anthos (kwiat). Znane ludziom od wieków znalazły się też w przekazach, legendach, mitach i wierzeniach. W przypowieści biblijnej, Adam i Ewa po wygnaniu z raju muszą na Ziemi przetrwać pierwszą zimę – czas mrozu, śniegu, ciemności i nieurodzaju. Jedyne pocieszenie przychodzi ze strony Anioła, który obiecuje im, że wkrótce nadejdzie wiosna. Znakiem tego są płatki śniegu, które muśnięte jego oddechem zamieniają się w kwiaty jak tylko dotkną ziemi. Tak narodziły się pierwsze przebiśniegi. Święty Franciszek z Asyżu uczynił z nich symbol Nadziei. Zachwycał się widokiem delikatnych kwiatów, będących w stanie oprzeć się największym mroźnym zawieruchom. W zielonych znaczeniach płatków dostrzegał oznaki powrotu wiosny, za niezwykłe uważał zielone liście przebijające się przez śnieg.
W Anglii, w XIV wieku nadano im nazwę Candlemas Bells – od nazwy święta, które przypada na 2 luty czyli czterdziesty dzień po narodzinach Chrystusa. W kościele ewangelickim jest to Święto Oczyszczenia Marii Panny, a w kościele katolickim Święto Ofiarowania Pańskiego. Tu trzeba wspomnieć, że w Anglii Galanthus nivalis kwitnie już z końcem stycznia, a niektóre jego odmiany nawet z początkiem roku. W ponurych czasach średniowiecza, które zimą były jeszcze bardziej przygnębiające i posępne, przynoszenie w tym dniu zapalonych świec z kościołów do domów miało podnosić na duchu.
Czytaj więcej...
Dawno, dawno temu, a może wcale nie tak dawno... miałem okazję podziwiać Barcelonę późną jesienią. Każdy, kto kiedykolwiek był w tym mieście, wie że nie sposób spacerując, nie znaleźć się w końcu przy Sagrada Familia. To monumentalna katedra, wzniesiona w stylu secesyjnym na przełomie XIX i XX wieku, według projektu hiszpańskiego architekta Antonio Gaudiego. Swoistą ciekawostką jest to, że budowa rozpoczęta w 1882 roku, nie została tak naprawdę do dzisiaj ukończona. Gaudi, poza swoimi przedsięwzięciami, zasłynął też z powiedzenia "mojemu klientowi nigdy się nie spieszy", a co swoiście tam potwierdza jego wizjonerskie talenta. Postanowiłem sobie zobaczyć to efektowne dzieło z bliska i jaki jest też stan trwających ponad wiek robót. Katedra jak bazylika czy też duży kościół, ale ze zdziwienia aż usiadłem kiedy znalazłem się przez fasadzie zachodniej, od strony Carre de Sardenya. Na szczęście są tam ławki, bo i to teren małego parku, który w znacznej części został obsadzony przez gatunek Koelreuteria czyli roztrzepliny. Był to grudzień, więc stan drzew i bezlistny, ale to co pozostało na gałęziach zapierało wprost oddech. Każda z nich była obwieszona ozdobnymi owocami w kolorze pomarańczy, czerwonawym i brązowym – niczym maleńkimi chińskimi lampionami.
Czytaj więcej...