Roztrzeplin wiechowaty (Koelreuteria paniculata)

   Dawno, dawno temu, a może wcale nie tak dawno... miałem okazję podziwiać Barcelonę późną jesienią. Każdy, kto kiedykolwiek był w tym mieście, wie że nie sposób spacerując, nie znaleźć się w końcu przy Sagrada Familia. To monumentalna katedra, wzniesiona w stylu secesyjnym na przełomie XIX i XX wieku, według projektu hiszpańskiego architekta Antonio Gaudiego. Swoistą ciekawostką jest to, że budowa rozpoczęta w 1882 roku, nie została tak naprawdę do dzisiaj ukończona. Gaudi, poza swoimi przedsięwzięciami, zasłynął też z powiedzenia "mojemu klientowi nigdy się nie spieszy", a co swoiście tam potwierdza jego wizjonerskie talenta. Postanowiłem sobie zobaczyć to efektowne dzieło z bliska i jaki jest też stan trwających ponad wiek robót. Katedra jak bazylika czy też duży kościół, ale ze zdziwienia aż usiadłem kiedy znalazłem się przez fasadzie zachodniej, od strony Carre de Sardenya. Na szczęście są tam ławki, bo i to teren małego parku, który w znacznej części został obsadzony przez gatunek Koelreuteria czyli roztrzepliny. Był to grudzień, więc stan drzew i bezlistny, ale to co pozostało na gałęziach zapierało wprost oddech. Każda z nich była obwieszona ozdobnymi owocami w kolorze pomarańczy, czerwonawym i brązowym – niczym maleńkimi chińskimi lampionami.

   Wprawdzie widziałem roztrzeplina wiechowatego (Koelreuteria paniculata) w Ogrodzie Botanicznym w Krakowie, ale nigdy poza sezonem nie prezentował się tak wspaniale. Doczytałem o tym później, że w ciepłym klimacie śródziemnorskim rozdęte torebki zasychają i pozostają bardzo długo w tak zmumifikowanej formie. Nie tracą tak szybko kolorów czasu dojrzewania jak w klimatach chłodniejszych, nie opadają i najwspanialej wyglądają właśnie w czasie bożonarodzeniowym – zupełnie jakby Matka Natura dostała zamówienie na tak misterne świąteczne ozdoby. Jednakże, roztrzeplin nie pochodzi z Hiszpanii czy też Europy Południowej, a został tam swego czasu naturalizowany.
Środowiskiem naturalnym jest Wschodnia Azja, tereny położone w Północnych Chinach i Korei. Gatunkiem tam spotykanym jest Koelreuteria paniculata
, którego mrozoodporność jest określana na USDA 6a czyli do -23.3 ºC. Chińczycy nazywają je drzewem Luan, od wieków używali kwiatów jako żółtego barwnika, a w medycynie naturalnej do leczenia stanów zapalnych spojówek i podobnych temu problemów okulistycznych. Oczywiście były też dekoracyjnym elementem w parkach i ogrodach, miano w zwyczaju sadzenie ich przy grobach chińskich uczonych.
   Odkrycie i opisanie gatunku jest zasługą Pierre'a Nicolasa Le Chéron d'Incarville (1706-1757), francuskiego jezuity i przyrodnika. W Chinach przebywał jako misjonarz, pierwsze drzewa zobaczył w 1741 roku i mogły to być Koelreuteria bipinnata czyli roztrzepliny podwójnie parzystopierzaste (źródła nie określają tego jednoznacznie). Ich mrozoodporność jest określana na USDA 8a (do -12.2ºC), rosną niezbyt silnie, z reguły do 5 metrów, tworząc niskie drzewa lub krzewy. Niezwykle ozdobne są ich torebki nasienne, które jesienią przebarwiają się na czerwono i są trwałe, bardzo długo zdobiąc drzewa zimą. Różnica między dwoma wymienionymi gatunkami, widoczna jest również w budowie liści. U Koelreuteria paniculata (rysunek górny) są parzystopierzaste lub najczęściej nieparzystopierzaste (z pojedynczym listkiem na wierzchołku). Poszczególne blaszki ułożone są wokół jednej osi zwanej osadką, która pozostaje dłużej na drzewach po opadnięciu liści jesienią. Poniżej Koelreuteria bipinnata, o podwójnie parzystopierzastych liściach. Widzimy tu osadkę główną, od ktorej odchodzą boczne z listkami. Te opadają nie pojedynczo, a po kilka połączonych razem. Blaszka u obu gatunków jest taka sama (co akurat nie jest widoczne na tych rysunkach), owalna z widocznym unerwieniem, klapowana, o ząbkowanym marginesie. Młode liście pomarańczowe i czerwonawe, starsze ciemnozielone z jaśniejszym spodem, jesienią przebarwiają się w odcieniach złota. Pictures courtesy of University of Florida.
Wracając do historii i osoby Pierre'a d'Incarville – długo wzbraniano mu wstępu do cesarskich ogrodów, a odmawiał sam cesarz Qianlong. Dopiero kiedy przyrodnik zaprezentował znaną już w Europie Mimosa pudica (mimoza wstydliwa), ten rozbawiony przez liście reagujące na jego dotyk, wydał odpowiednie zezwolenie. Wiele gatunków roślin zostało na podstawie tej "przepustki" odkrytych i opisanych dla botaniki, jak też sprowadzonych do Europy. Tak też było z nasionami roztrzeplina, które D'Incarville przesłał do Rosji w 1747 roku, do Ericha Laxmanna, fińsko-szwedzkiego podróżnika, biologa i profesora uniwersytetu w Petersburgu. Ten postanowił nowy gatunek drzew nazwać Koelreuteria, na cześć Josepha Koelreutera, niemieckiego botanika wykładającego również na tej samej rosyjskiej uczelni. Zasługą tego pozostaje samo rozpropagowanie nasion wśród europejskich przyrodników, co zapewne sprowadziło się do wysłania listów z ich zawartością. Przed rokiem 1760, kwitły już pierwsze drzewa na Starym Kontynencie, a w 1811 roztrzeplin wiechowaty został przedstawiony w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Przy tym wszystkim zapomniano trochę o osobie skromnego jezuity, choć i nie pierwszy to raz w historii, kiedy odkrywca jest pomijany. Jakkolwiek ten został uczczony później, kiedy to jego nazwiskiem nazwano już nie gatunek, a cały rodzaj bylin Incarvillea.
Atoli rozpocząłem opisywanie roztrzeplina od podziwu nad jego owocami, to jednak jest zaprowadzany w ogrodach przede wszystkim dla kwiatów. Samo ich pojawianie związane jest z warunkami środowiskowymi, w klimacie gorącym kwitną już w maju, jak to ma miejsce na Florydzie czy w Australii. Tam bardziej jest popularny Koelreuteria bipinnata, a nawet postrzegany jako inwazyjny czyli szybko się naturalnie rozprzestrzeniający. W klimatach chłodniejszych spotyka się najczęściej Koelreuteria paniculata, którego kwitnienie przypada na czerwiec i lipiec. Jeszcze później ma się sprawa z odmianami uprawnymi tego gatunku, które kwitną nawet we wrześniu. Nie ma ich zbyt wiele, znane mi są:
♣ "Rose Lantern" – zachwyca przede wszystkim jesienią, różowymi i czerwonymi torebkami nasiennymi. Pierwszy egzemplarz został rozpoznany w latach pięćdziesiątych XX wieku w Arnold Arboretum, przy Harvard University (Boston, USA).
♣ "Beachmaster" – znaleziony w JC Raulston Arboretum (Północna Karolina, USA), opisywany jako wcześnie kwitnący, o nieskim wzroście (półkarłowym) i intensywnie żółtych kwiatach.
♣ "Coral Sun"® – odmiana oznaczona w 1993 roku przez Henny Kolstera, w jego szkółce w Booskop (Holandia). Cechą charakterystyczną są czerwone wiosenne liście, latem zielone i jesienią przebarwiające się na żółto i pomarańczowo. Pędy pozostają czerwonawe przez cały okres wegetacji. Kwiaty żółte pojawiają się wczesnym latem. Pierwszy sezon w ogrodzie moich znajomych, kwiecień 2015...

♣ "Fastigiata" – tworzy drzewa o wąskim, kolumnowym pokroju. Siewka znaleziona w Kew Gardens (Anglia), w 1888 roku. Opisywana jako niezwykle wolno rosnąca, potrzeba dekad aby zaistniało jako drzewo.
♣ "Girard" – odmiana podobna do "September", choć kwitnąca jeszcze później, o sterylnych nasionach. Pochodzi ze szkółki Girard Nursery, mieszczącej się w Geneva (Ohio, USA).

Jest jeszcze jedna odmiana, która szczególnie budzi moje zainteresowanie i jest nią "September", znana również pod mniej poprawną nazwą "September Gold'. Znalezienie tego kultywaru datowane jest na lata 1958-1960 i miało to miejsce w kampusie Indiana University (Bloomingdale, USA). Kiedy nabyłem przed siedmioma laty mojego roztrzeplina wiechowatego ten był tylko oznaczony jako gatunek. Jednakże teraz, po dwóch kolejnych wrześniowych kwitnieniach, skłaniam się do oznaczenia go jako właśnie "September". Wyróżnia się nie tylko późnym kwitnieniem, ale też bardzo dużymi wiechami kwiatowymi, o wysokości ponad 50 cm czyli znacznie przekraczającymi te podawane dla gatunku (w granicach 40 cm). Może kiedyś będę miał sposobność zobaczenia tej odmiany na żywo i przez to w stu procentach uzyskam pewność do tego co uprawiam. Także na zdjęciach w moim ogrodzie Koelreuteria paniculata na pewno, natomiast "September" jest tym oznaczeniem własnym/domniemanym...

A już pozostawiając kwestie nazewnictwa, pewnym zaskoczeniem jest dla mnie kolorystyka kwiatów – zakonotowany miałem w pamięci kolor żółty, a tu podbarwienia czerwone są wyraziste i mocne, że trudno już tak dalej jednobarwnie myśleć. Bardzo ładnie też pachną, może nie tak intensywnie jak kasztanowce czy surmie, niemniej wabiąc licznie pszczoły wydzielanym nektarem. Na zdjęciu są też widoczne opisywane wcześniej nieparzystopierzaste liście. Z kwiatami związane są nazwy pospolite, najczęściej używanym jest Goldenrain Tree (Drzewo Złotego Deszczu) oraz Varnish Tree, a to przez wrażenie jakie sprawiają kwiaty niczym pociągnięte werniksem, lakierem szlachetnym wytwarzanym z żywicy. Spotykane są również inne synonimy, Pride of India (Duma Indii) i China Tree (Chińskie Drzewo). Polskie nazewnictwo jest nie tyle może ciekawe, co dość oryginalne. Poza bardziej poprawnym botanicznie roztrzeplinem wiechowatym, co zapewne ma się odnosić do luźnych wiech kwiatowych lub może pokroju drzewa, używa się też nazwy mydleniec, pochodzącej z systematyki od rodziny Mydleńcowate. Co by nie mówić żadna z nich nie brzmi wyszukanie i w żaden sposób nie oddaje piękna kwiatów. A szkoda, bo też te są wspaniałej i niepowtarzalnej urody, żadne zdjęcia nie oddadzą ich prawdziwego uroku. Może tylko wiersze, taki jak ten Sylvii Plath – "The Beekeper's Daughter" ("Córka pszczelarza"). Jej ojciec był wprawdzie profesorem college'u, ale też zajmował się z pasją własną pasieką, gdzie zapewne i rosło miododajne Goldenrain Tree (tłumaczenie własne)... "Kielichy kwiatów otwarte na dzioby ptaków / Mydleniec pyłkami sypie się na ziemię. / W tych małych buduarach pokrytych smugami pomarańczy i czerwieni / Pylniki podnoszą swe głowy niczym potężni królowie, / Dając początek dynastiom. Powietrze jest nasycone."...